Okres adolescencji u człowieka jest czasem dość przełomowych przemian. Przez większość jest on stereotypowo kojarzony z „burzą i naporem” i nie da się ukryć, że ma to swoje uzasadnienie w rzeczywistości. Wiele teorii psychologicznych dotyczących rozwoju psychicznego opisuje adolescencję jako czas poszukiwania własnej tożsamości, co niekiedy odbywa się w towarzystwie bólu i poczucia zagubienia.
Jednakże mam pewne wątpliwości, czy bardziej niż dla adolescentów etap ten nie bywa trudniejszy dla ich rodziców. Niektórzy matki i ojcowie nie potrafią się pogodzić z odmienionym podejściem i sposobem funkcjonowania ich pociech i podświadomie usiłują to zwalczać, co zwykle ma bardzo niekorzystne skutki dla rozwoju psychicznego dziecka. Mali chłopcy i dziewczynki, którzy lubili sprawiać nam radość, byli posłuszni i traktowali nasze słowa jako prawdę objawioną, nagle zaczęli stawać do nas okoniem, co może być źródłem dużej frustracji dla rodzica – i jest to coś, z czym rodzic sam musi sobie poradzić, co wiąże się z moim poglądem, iż wychowywanie nie oznacza tylko pracy nad osobą wychowywaną, a bardziej pracę nad samym sobą.
Kluczem jest zrozumienie, iż w celu wykształcenia swojej własnej, autonomicznej tożsamości dziecko do pewnego stopnia potrzebuje buntu i opozycji w stosunku do osób wcześniej uznawanych za bezwzględne autorytety. Zatem ich zachowania, niekiedy z naszego punktu całkowicie irracjonalne, w istocie pełną ważną funkcję, jaką jest przekazywanie światu i samemu sobie komunikatu „nie jestem już małym dzieckiem, chcę sam sterować swoim życiem!”. Ważnym zadaniem rodzica jest zaakceptowanie tego przekazu i stopniowe dostosowanie swojej roli – powoli przestajemy być sternikiem, a stajemy się bardziej nawigatorem i doradcą. Kiedy zatem nasze dziecko wykazuje silne emocje – zamiast karcić i umniejszać, starajmy się omawiać, wyjaśniać i wskazywać alternatywne rozwiązania. Kiedy sprzeciwia się nam – zamiast z nim walczyć, starajmy się spokojnie tłumaczyć nasze własne motywy, decyzje i uczucia, a także w miarę rozsądku i możliwości dajmy mu pole do samodzielnego decydowania. I przede wszystkim – pozwólmy mu na popełnianie błędów! Własne doświadczenie uczy o wiele lepiej niż zasłyszane od kogoś złote rady – dziecko w okresie dojrzewania nie chce ślepo przyjmować podejścia rodzica – bardziej pragnie budować swój własny pogląd na świat i sposoby radzenia sobie z przeciwnościami losu, a nie zrobi tego wychowywane pod kloszem i karmione naszymi instrukcjami.
Rzecz jasna, zgodnie z przysłowiem nie należy wylewać dziecka z kąpielą. Istnieją istotne zagrożenia, przed którymi powinniśmy uchronić naszego wychowanka, gdyż konsekwencje z nich wynikające są zbyt poważne i dalekosiężne – należą do nich m. in. narkotyki, nastoletnie ciąże czy ryzykowne zachowania zagrażające życiu i zdrowiu. Nie ingerujmy jednak za każdym razem, gdy nasza dorastająca pociecha robi coś, co w naszym odczuciu jest nierozsądne – mamy prawo i powinność dzielenia się z dziećmi naszymi opiniami i przemyśleniami, ale w ostateczności najlepiej jest, kiedy dochodzą one do własnych wniosków. Musimy pamiętać, że niemożliwym jest uchronienie dziecka przed wszelkimi trudnościami, zmartwieniami, bólami i przykrościami – a jeśli usilnie będziemy starali się to robić, prawdopodobnie doprowadzimy do sytuacji, w której nasze „oczko w głowie” jako osoba dorosła nie będzie potrafiła poradzić sobie z problemami, na które prędzej czy później napotka. Dlatego zamiast próbować osłonić dziecko przed stresem i grozą życia, warto je w kontrolowany sposób konfrontować z przeciwnościami losu i wyzwaniami, jakie niesie ze sobą dorosłe życie. Nie należy jednak popadać w drugi biegun – młody człowiek potrzebuje także naszego wsparcia i zwykłego dobrego słowa, które mogą dodać mu sił i motywacji. Pamiętajmy zatem o tym, by zawsze zauważać i doceniać osiągnięcia podopiecznych.
Okres adolescencji jest też czasem, w którym młody człowiek staje się szczególnie wrażliwy na hipokryzję otoczenia. Choć często sprawia wrażenie, że nas nie słucha, w rzeczywistości nas uważnie obserwuje – z tego powodu zawsze zaznaczam, jak istotne w wychowaniu jest dawanie przykładu swoim dzieciom. Słowa „nie pal, synu, to bardzo niezdrowe” są dla nastolatka całkowicie bezwartościowe w ustach osoby, która codziennie wypala pół paczki. Przed okresem dojrzewania część naszych niedoskonałości mogła nam uchodzić na sucho, ale człowiek dorastający nie będzie miał dla nas litości – co jest często zarzewiem jego buntowniczej postawy i oporu wobec świata, bo niby dlaczego miałby słuchać innych, skoro oni sami mają w sobie tyle do poprawy? Dlatego starajmy się o odpowiednie modelowanie i stosowanie się do własnych reguł – a kiedy popełniamy błędy, przyznawajmy się do nich i bierzmy za nie odpowiedzialność. Niestety, część opiekunów woli postępować w myśl zasady „co wolno wojewodzie…”, co w mojej ocenie jest wyjątkowo szkodliwe i nie dziwi mnie postawa adolescentów, którzy przeciwko temu protestują swoimi działaniami.